To zdarzyło się trochę ponad 10 lat temu, pamiętam doskonale, bo przez to stałem się tym, kim jestem. W upalne lipcowe popołudnie wiozłem starszą, kruchą pacjentkę rozpadającym się szpitalnym wózkiem inwalidzkim przez wąski korytarz. Niepewnie zaglądałem czy stopy chorej nie doznają urazu wskutek nieobecności podnóżków (wyłamanych zapewne wiele lat temu). Gdy dotarliśmy pod gabinet RTG okazało się, że jesteśmy przed czasem. Oznaczało to konieczność przetrwania w niezwykle dusznej poczekalni jeszcze nieokreśloną ilość czasu. Z trudem ustawiłem wózek obok wąskiej ławeczki, na której po chwili usiadłem. Siedzieliśmy więc we dwoje. Ona - siwa i zgarbiona kobieta 85+. Ja - młody student medycyny w trakcie praktyk wakacyjnych w małym miejskim szpitalu. Szablonowo rozpocząłem rozmowę pocieszając Chorą, że na pewno za chwilę uda nam się wykonać prześwietlenie klatki piersiowej, bo tak byłem uczony na studiach. Ośmieliło to dotychczas milcząca Pacjentkę, która również wypowiedziała kilka zdawkowych zdań, nieustannie poprawiając guziki swojej koszuli nocnej. Na to, co wydarzyło się potem moje uczelniane przygotowanie już nie wystarczyło. Po paru minutach korytarzowej rozmowy, głośnej z powodu niedosłuchu rozmówczyni, pani Wanda otworzyła się opowiadając smutną, typową dla osób jej pokolenia historię swojego życia. Życia, którego ostatnie akty rozgrywają się od kilku lat w pustym mieszkaniu na 4 piętrze, które z powodu niedołężności stało się dla chorej więzieniem. Opowiadała o pogarszającej się pamięci, pozostawiającej tylko odległe wspomnienia a nie pozwalającej ugotować barszczu według rodzinnej receptury. Opisała historię pełną samotności i tęsknoty za dziećmi, które wyjechały za granicę, a kończącą się słowami, że nie chce już dłużej żyć. Wtedy dotarła do mnie prawda oczywista, która pomogła zwalczyć naiwność idealistycznej studenckiej głowy - zdrowie Chorej, według definicji ten dobrostan fizyczny i psychiczny, nie poprawi się znacznie pomimo dobrego wyniku kontrolnego zdjęcia RTG, w którym nie będzie już cech zapalenia płuc. Zrozumiałem, że tradycyjne podejście do medycyny, leczące pojedynczą chorobę, w takich przypadkach nie wystarczy. Rozwiązanie, którego dociekliwie szukałem odnalazłem w dziedzinie medycyny - geriatrii i jestem jej pasjonatem do dziś.
Nazywam się Piotr Seiffert. Od czasu opisanej powyżej historii sporo się zmieniło. Jestem lekarzem specjalistą geriatrii, na co dzień pracującym w Klinice Chorób Wewnętrznych, Reumatologii, Diabetologii, Geriatrii i Immunologii Klinicznej z Oddziałem Gastroenterologii w Szczecinie. Szkolenie specjalizacyjne ukończyłem w jedynym w kraju Szpitalu Geriatrycznym w Katowicach, nastęnie pracowałem również w jednym z najdłużej funkcjonujących w Polsce oddziałów geriatrycznych - Oddziale Geriatrii w Chorzowie. W trakcie studiów w ukochanym Wrocławiu i Perugii, kursów i stażów zagranicznych (m.in. w Danii i Czechach) i dalej w pracy zawodowej i naukowej nieustannie poszukuję rozwiązań przydatnych w opiece nad osobami starszymi. W 2023 roku otrzymałem tytuł doktora nauk medycznych za pracę dotyczącą nowych rozwiązań diagnostycznych dla pacjentów geriatrycznych. To dla nich, ich rodzin i opiekunów stworzyłem tę stronę internetową.
Piotr Seiffert